wtorek, 30 września 2008

Bóg się troszczy

Bóg jest cudowny i zawsze odpowiada na nasze modlitwy. Zgadzam się z tym, że czasami musimy troszkę poczekać, ale nie zmienia to faktu, że zawsze dostaniemy odpowiedź.
Ostatnio tak wiele cudownych rzeczy się nam przydarza, iż coraz częściej myślę, że pobyt w Ameryce to Boży plan dla naszego życia. On troszczy się (w dosłownym tego słowa znaczeniu) o to co będziemy jedli, co będziemy pili, jak będziemy ubrani..., a tak apropo Abi dostała ostatnio śliczną sukieneczkę ze sztruksu i brązowe rajstopki, całą paczkę chusteczek Huggies i zgrzewkę jogurtów dla niemowląt od cudownych amerykańskich cioć:))))

Tak wiele uczę się od tej małej istotki, która kocha nie oczekując nic w zamian, cieszy się najdrobiniejszą rzeczą, jest szczera w okazywaniu emocji, nie rani...Nie przez przypadek sam Jezus powiedział, że jeśli nie staniemy się, jak dzieci nie ujrzymy Królestwa Bożego. Coś w tym jest...
Mając teraz swoje dziecko i każdego dnia obserwując je, widzę, jak ta prawda biblijna coraz mocniej kwitnie w moim sercu.

Jutro kolejne spotkanie dla kobiet...nie mogę sie doczekać. Tym razem Abi zostaje z tatusiem w domku:)).
Podziwiam Kubę za jego miłość do mnie i do Abi. Widzę teraz, jak mocniejsza staje się jego więź z naszym dzieckiem. Jak bardzo potrzebują siebie nawzajem. Cieszę się tym i przenikam tą atmosferą, dziekując Bogu każdego dnia za cudowną rodzinę jaką mi dał.

sobota, 27 września 2008

Feast of the hunters' moon


Niezwykły to był dzień. Zastanawiałam się, czy nie przeszłam przez jakiś korytarz w wehikule czasu, ponieważ to co zobaczyły dziś moje oczy, nie da się w żaden sposób opisać słowami.
Kuba zrobił mi i Abigail cudowną niespodziankę. Kupił bilety i zabrał nas do wioski, a raczej fortu z XVIII wieku. To było niesamowite przeżycie. Prawdziwe wigwamy, indianie szyjący skóry na naszych oczach, kobiety w pięknych sukniach przechadzające się nad rzeką. Poczułam się jak w serialu ,,Domek na prerii'':)
Musieliśmy, rzecz jasna skosztować tamtejszego jedzenia. Wszystko gotowano w wielkich kotłach, albo pieczono na ruszcie.
Ja spróbowałam bigos, bo byłam ciekawa czy smakuje, jak w Polsce. O dziwo był naprawdę bardzo dobry i przez chwilkę mogłam myślami przenieść się do ojczyzny:)))
Abi natomiast była tak zaoferowana wszystkim co widziała, że czasami brakowało jej tchu by wyrazić to co czuje:). Głaskała źrebaka, owce i kozy, siedziała na sianie i słuchała, jak jeden indianin grał pięknie na flecie. Zaczepiała większość dzieci i dorosłych, co sprawiło, że z wieloma ludźmi mogliśmy miło pogawędzić:)
Spędziliśmy na festynie 6 godzin i wrócilismy do domu padnięci i przesiąknięci dymem z ogniska.
Cieszę się bardzo z tego dnia i dziekuje Bogu za to co nam daje:)
Buziaczki dla wszystkich czytających tego posta:)))))))

czwartek, 25 września 2008

Czekać na cud,
wyczekiwać aż się spełni.
W mojej głowie
mętlik myśli.
Niewiele widzę,
oczekując jedynie szczęścia.
Pędzące chwile,
a pomiędzy nimi ja...
zatrzymana w czasie,
by posłuchać...
Słów pokoju,
rodzących nadzieję na coś,
na co od dawna czekałam...

Jak dobrze wiedzieć, że ktoś mnie słyszy, że kiedy mówię, ktoś ciągle mnie słucha, a nie tylko udaje. Codziennie uczę się na nowo przebywać z moim Bogiem, który wciąż mnie zadziwia. Każdego dnia daje mi pokój i radość w zamian nie oczekując nic. Dziś wieczorem, kiedy modliłam się o wszystkie bieżące sprawy, poczułam Jego dłoń na moim ramieniu i wiedziałam od razu, że jestem wyjątkowa w Jego oczach i nikt mi tego nie zabierze. Potem zaczęłam czytać Biblię, każde słowo brzmiało w moich uszach w szczególny sposób.
Tak niewiele trzeba by poczuć pokój w świecie pełnym niesprawiedliwości i zranień.
Nie wyobrażam sobie dzisiaj życia bez mojego Jezusa. Są to dość proste słowa, ale dla mnie nabrały dziś nowego znaczenia.

Moje życie ukryte jest głeboko w Jego dłoni.
Cudownie!

Psalm 23
Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.

wtorek, 23 września 2008

Ostatnio zbyt wiele nie pisałam, ponieważ miałam sporo obowiązków. Tak właśnie sobie myślałam, że stagnacja nie potrwa zbyt długo:)
W poniedziałek cały dzień pomagałam jednej straszej amerykance w wycieraniu kurzu z ramek:) Jak tylko dowiedziałam się, że trzeba to zrobić od razu powiedziałam, że dla mnie to żaden problem...a jednak ta kobieta nie wspomniała mi ani trochę o tym ile tych ramek jest. Kiedy weszłam do przedpokoju, osłabłam, każda ściana od góry do dołu była wypełniona zdjęciami jej całej rodziny, było tego tak około 100 egzemplarzy. Każdy z nich trzeba było zdjąć i wytrzeć:)Do nikogo pretensji mieć nie mogę, sama się przecież zgłosiłam:) Kiedy skończyłam to wszystko byłam z siebie bardzo dumna:)
Dzisiaj upiekłam kolejne ciasto. Bardzo proste, ale dobre, a mianowicie biszkopt z jabłkami i budyniem. Najważniejsze, że Kubie smakuje, nie wspomnę o Abi, która ciągle chce kawałek:) W Ameryce apetyt jej bardzo dopisuje.
Mnie przez cały dzień bardzo bolała głowa i w sumie nie wiem dlaczego, może to od tego gorąca. U nas w West Lafayette lato w pełni. Ciągle świeci słońce i temperatura przekracza 30 stopni.
W sobotę Kuba zabiera nas na jakiś wielki piknik poza miastem. Każdego roku West Lafayette organizuje wielką fetę. Jutro idziemy kupić bilety:)

sobota, 20 września 2008

Zakupy...to co kobiety lubią najbardziej:)))

Dzisiejszy dzień był bardzo przyjemny.
U nas lato w pełni, na zewnątrz jest ciągle 26 stopni, słońce świeci, i z tego co prognozy pogody zapowiadają, jesień się do nas na razie nie wybiera:) cieszę się, bo w ten sposób możemy chodzić na długie spacery całą rodziną. Abi bardzo lubi, jak tatuś pokazuje jej skarby natury:) np. patyki, listki, wiewiórki (które przebiegają obok ciebie, nie bojąc się niczego), a także szarańczę, która jest wielkości baterii. Powiem szczerze, że na ich widok dostaję dreszczy, ale Abi bardzo je lubi szczególnie wtedy, kiedy może wziąć je do ręki...fuj.
Dziś byliśmy całą trójką na zakupach.
W jednym z moich ulubionych sklepów była przecena wszystkich produktów o 50%. Szczerze powiem, że jako kobieta w takich sytuacjach szlifuję swój charakterek:), a mianowicie, wszystkie moje siły koncentruję na tym aby nie kupić rzeczy, które ... może kiedyś się przydadzą:)
Z resztą był ze mną Kuba, a to mój dodatkowy osobisty znak STOP:)
Dla zainteresowanych kupiliśmy suszarkę za 2 $, cukierniczkę za 49 centów, i kilka ślicznych kartek okolicznościowych. Niektórzy z was zapewne już wybauszyli oczy, dlaczego tu jest tak tanio? Ano jest, i powiem szczerze, że bardzo mnie to cieszy, bo mogę sobie wreszcie kupić rzeczy, które mi sie podobają, nie martwiąc się, że za dużo wydałam.
To nie znaczy wcale, że teraz już niewiadomo ile mam, spokojnie na razie jestem oszczędna, bo zbieram na.... Większość domyśla się na co;) Nie będę się powtarzać.
To na tyle, idę spać!

czwartek, 18 września 2008

Life on loan:)


Środowe spotkanie dla kobiet minęło bezpowrotnie...Dzięki Bogu kolejne będzie w następną środę. Szczerze powiem, że nie mogę się doczekać:)
Kiedy jechałam do kościoła miałam mnóstwo dziwnych myśli w głowie, czy będę w stanie zrozumieć wszystko co mówią, a jeśli zapytają się mnie o coś, a ja ze stresu pogubię słowa:)
Nic takiego na szczęście się nie stało. Kobiety są naprawdę miłe i ciepłe, było nas ok 10 osób i z tego co wiem to w następnym tygodniu będzie nas jeszcze więcej. Cieszę się, bo jest to czas szczególnej Bożej ingerencji, kobiety otwierają się na siebie (wiekszość bardzo dobrze się zna już od wielu lat). Ja powiem szczerze nie czułam się jak intruz, wręcz przeciwnie, czułam się jak część tej grupy.
Z tego co zauważyłam jestem najmłodsza, są kobiety po 30-tce, a nawet po 50-tce, a więc duża różnorodność wiekowa. Ja bardzo sie z tego cieszę, bo od starszych kobiet można się wiele nauczyć.
Na spotkaniu mówiłyśmy o tym, że każda z nas ma własną historię życia, historię, która może zadzwić innych, podnieść na duchu, zachęcić... Tak naprawdę nie liczy się początek historii, liczy się jej zakończenie, a to co jest pomiedzy jest tą esencją każdego z nas. Bóg pożyczył nam życie tu na ziemi, i ta pożyczka jeśli tylko zapragniemy może przynieść cudowne korzyści, jakie...?, każdy musi sobie sam na to pytanie odpowiedzieć. Osobiście, kiedy zdałam sobie sprawę, z tego, że moje życie pożyczył mi sam Bóg, zaczęłam inaczej na nie patrzeć, jak na coś co jest bezcenne i co należy szanować. Bo każdy będzie kiedyś musiał je oddać i złożyć relację, jak wykorzystał swoją szansę tu na ziemi.
Nie żyjemy sami dla siebie, żyjemy przede wszystkim dla innych, jesteśmy, jak jeden puzzel z całej układanki, bez tego, jednego fragmentu, obrazek będzie niepełny. Każdy z nas ma coś czego nie ma inny człowiek, każdy jest szczególny. Bóg postawił nas na ziemi, byśmy coś konkretnego na niej zrobili, nie możemy siedzieć bezczynnie i czekać na nie wiadomo co, bo któregoś dnia niepostrzeżenie, kiedy Bóg nas odwoła usłyszymy pytanie: Co zrobiłeś ze swoim życiem? Wtedy jednak nie będziemy mogli już wrócić i naprawić tego co zaniedbaliśmy. Dlatego dzisiaj, teraz jest odpowiednią porą by zrobić coś dla drugiego człowieka.

Po spotkaniu postanowiłam, że muszę podjąć jakieś kroki. Zaproponowałam więc pomoc przy sprzątaniu mieszkania u jednej, starszej kobiety, która miała ostatnio remont, a mianowicie ocieplano jej dom. Kobieta ta ostatnio zachorowała i czeka ją szereg badań związanych z kręgosłupem. Modliła się jednak do Boga i prosiła go by ktoś mógł chociaż na godzinę wpaść i ogarnąć to wszystko. Kiedy zapytałam się jej czy mogę jej w czymś pomóc, popłakała sie i powiedziała, że jestem odpowiedzią na jej modlitwę, więc w następny piatek zakasuję rękawy, zostawiam Abi z tatusiem i wyruszam na wielkie sprzątanie:)I szczerze powiem, że się cieszę, bo tak naprawdę lepiej jest dawać niż brać. To przynosi do życia większą satysfakcję. Z resztą to zasada Bożego Królwestwa:)Spróbujcie sami!

poniedziałek, 15 września 2008

Zuzia lalka nieduża:)

Dzisiejszy dzień obfitował w wiele wspaniałych chwil, dlatego, że tak naprawdę mogłam porozmawiać z moimi bliskimi. Na początku zadzwonili moi rodzice i w tym samym momencie listonosz przyniósł nam paczkę od nich. Abi, jak zwykle była najbardziej podekscytowana i krzyczała do nas swoim zdecydowanym głosem yyyy...da...da...da. Wcale jej się nie dziwię, bo moi rodzice większość rzeczy przysłali właśnie dla niej. W pudełku znalazła się śliczna pluszowa laleczka i mnóstwo książeczek.
O dziwo Abi przez cały dzień chodziła za rękę z lalką, która sięga jej do brzucha. Stwierdziłyśmy z moją córką, że trzeba ją jakoś nazwać, i od razu przyszło nam do głowy imię Zuzia:) Abi twierdzącym kiwnięciem głowy zaakceptowała ten fakt i teraz już sobie smacznie śpi ze swoją Zuzą u boku:)
Rodzice zrobili jej ogromną frajdę, bo książeczki po polsku w Ameryce to rarytas:)
Dziękuję Wam bardzo kochani!
Potem zdzwoniłam się z moją kochaną friend z Terespola i gadałyśmy, gadałyśmy, gadałyśmy...aż nas rozłączyło:) Martusia trzymaj się tam beze mnie:)
Na koniec mogłam porozmawiać, a raczej popisać z moim ukochanym Madziutkiem, przyjacielem, jakich mało. Nasza przyjaźń ciągnie się już 8 lat i przeszła już tak wiele, że teraz będzie tylko z górki na pazurki:) Kochana możesz przyznać mi tytuł wymuszacza roku;) Ty wiesz o co chodzi!

Tak się cieszę, że Bóg pewnego dnia w przeszłości tchnął w człowieka pomysł na stworzenie Skypa:)) To WIELKIE BŁOGOSŁAWIEŃSTWO!
Bez tego nie wyobrażam sobie dziś funkcjonować, co tu się dziwić, jestem człowiekiem XXI wieku:)
Kuba teraz właśnie uczestniczy w jednej z grup domowych w naszym kościele, odbywa się późno, zatem ja z Abi nie możemy na niej być, za to w środę mam pierwsze spotkanie dla kobiet w kościele. Na pewno zdam relację, jak było...szczerze i bez ogródek.
To na tyle dzisiaj!
O i zapomniałam wspomnieć, kupiłam dziś sos pomidorowy i parówki za 88 centów. Jednym słowem niezły, amerykański deal:)) Uczę się oszczędzać... na bilety do Polski:)))))

niedziela, 14 września 2008


Dziś ten wiersz stał się odpowiedzią na moją modlitwę. Pozwoliłam go sobie zaczerpnąć ze strony jednej z bardzo cennych osób jakie znam i, którą Bóg już niesamowicie używa w moim życiu, choć jesteśmy daleko od siebie. KOCHAM CIE BARDZO MOCNO!

CZEKANIE
Z tęsknotą wołałam- ciężko, rozpaczliwie...
Z miłoscią Bóg słuchał-cicho i cierpliwie...
Na kolanach o znak przeznaczenia błagałam...
Dziecko, poczekaj- od Mistrza usłyszałam...
Czekac?-niewdziecznie wołałam do Niego.
Panie, odpowiedź muszę wiedzieć, dlaczego!
Nie słyszysz?Dlaczego pozostajesz w cieniu?
Z wiarą wołam, modlę się w Twoim imieniu...

Ciągle w miejscu stoją wszyskie me plany, a Ty każesz mi czekac na ten czas nieznany? Chce usłyszeć 'tak' i ujrzeć światło zielone lub ostra odmowe i miec wszystko wyjaśnione...

Ach Panie, nawet w Twoim Słowie jest napisane wyraźnie i jasno; proście, a będzie wam dane...
Prosze Cię wiernie, błagam i wołam od dawna; czekaj - powtarzasz Mistrzu-ciagle od nowa...
Przegrana sie czuje, niepogodzona z losem...
Na co mam czekać?-narzekam pod nosem...

Wtedy On sam płacze moimi łzami, przede mna stoi, szepce:
mółbym dać znak, który ból twój ukoi.
Poruszyłbym niebo i ziemie, ugasił tez słońce, wzbudziłbym martwych, zatrzymał i rzeki rwące.
Wszystko mogę i co chcesz , dałbym ci jednym gestem, ale wtedy nie poznasz, kim JA jestem.
Nie poznasz,jak każdy święty jest ukochany, jak każdy słaby moją wielką mocą odziany.
Nie nauczysz się patrzeć przez smutku chmury, nie nauczysz się ufać w moją opieke z góry.
Nie poznasz co to radość we mnie i spokój dopóki ciemność i pustka będą w twoim oku.
Nie będziesz w miłosci odczuwac spełnienia,bo jedynie w Duchu szukać można wyciszenia.
I choć wiesz, że pamiętam i troszcze się wielce, nie poznasz jak mocno BIJE DLA CIEBIE MOJE SERCE.
Mógłbym ci dać bezpieczenstwo o późnej godzinie.
Sprawić, że wszystko co złe po prostu cie ominie.
Najlepsze rozwiązania mam dla twojej prośby- zawsze przemyślane na wszystkie sposby.
Nie wiesz,czy cierpienia nie znikną nagle z rana, nie poznasz, że ku tobie moja łaska jest skierowana.
Może i spełniłyby się marzenia w ciągu dnia jednego ale nie chce DZIEŁA W TOBIE ZAPOCZATKOWNAEGO!

Więc poczekaj jeszcze, dam ci wszystko z umiarem, bo poznanie kim JA jestem- będzie największym darem.
I choć myślisz , że z mojej strony jest tylko zwlekanie, moja szczególna rada dla ciebie nadal jest czekanie..........

sobota, 13 września 2008

Z kilku beczek

Kolejny tydzień mija bezpowrotnie. W West Lafayette pogoda daje się we znaki. Wilgotność sięga tu 90%. Czasami nie ma czym oddychać. Radzimy sobie jednak i od razu wyobrażamy sobie, że niektórzy muszą w takich warunkach żyć np. bez klimatyzacji, my takową mamy w domu, więc jest nieźle:) Niestety za wygody trzeba płacić, bo okazuje się, że najwięcej prądu pobiera właśnie to urządzenie.
Dzisiaj koło naszego domu, przez cały dzień jeżdżą samochody. Jest ogromny korek, mnóstwo policji i helikoptery latające nisko nad głowami. Czasami czuję się, jak w jakimś sensacyjnym filmie:)

Przez ostatni tydzień stale myśłałam o Polsce, o tym, że tak naprawdę nie wiem, kiedy znów zobaczę moją rodzinę i przyjaciół. Bilety lotnicze niestety nie są tak tanie, jak np. do Anglii. Zobaczymy, jak sprawy potoczą się dalej...Ufam Bogu, bo On wie co jest dla nas najlepsze w danym czasie.

Napiszę takie małe świadectwo na dowód tego, jak cudownie Bóg troszczy się o nas.
Jutro w prognozie pogody zapowiadają przez cały dzień deszcze, a więc musielibyśmy zrezygnować z pójścia do kościoła, bo niestety kawałek trzeba do niego iść.
Pomyślałam sobie dzisiaj tak głeboko w sercu, że Bóg mógłby poruszyć kogoś z kościoła by po nas przyjechał:) I właśnie tak sie stało, zadzwoniła jedna z kobiet i powiedziała, że w jej głowie zrodził się pomysł, by zabrać nas jutro i odwieść z powrotem. Czyż to nie cudowne!!! Po raz kolejny przekonuję się, że Bóg chce abyśmy chodzili do Jego kościoła, mieli społeczność z ludźmi, kochali ich i troszczyli się o nich, tak, jak robił to sam Jezus!!!

Znalazłam też ciekawy filmik , jak to w Hillsong Church rozpoczynają jedną z konferencji:)
Zobaczcie sami:

Część I
http://www.youtube.com/watch?v=0SJxe6ypueE&feature=related
Część II
http://www.youtube.com/watch?v=OEwE2T_y8hk&feature=related

piątek, 12 września 2008

Ciągle pada

Kochani dziekuję za wszystkie życzenia z okazji naszej rocznicy. Wierzymy, że teraz będzie już tylko lepiej:)
We wcześniejszym poście wspomniałam, że pewna starsza, miła kobieta zaprosiła mnie i Abi na lunch do restauracji. To był naprawdę miły i przyjemny czas. Abi po raz pierwszy dostała swój pierwszy, restauracyjny posiłek, gorącego tosta z serem (podobno specjalnym, dla takich maluchów, bez konserwantów itd.) O dziwo bardzo jej smakował, bo zjadła prawie całego:)
Ja natomiast zamówiłam dwa sandwiche z kurczakiem, warzywami i sosem jogurtowym. Jedzonko było przepyszne.
W restauracji pobyłyśmy dwie godziny, i mogę śmiało powiedzieć, że choć wcale nie znałam wcześniej tej kobiety rozmawiało nam się bardzo dobrze, powiedziała mi, że może być moją zastępczą mamą na czas pobytu w Stanach:) Amerykanie mają poczucie humoru...
Na początku z resztą bardzo miło mnie zaskoczyła, ponieważ dała dla Abi kolorowe zabawki, a dla mnie torebkę koktailowych pomidorów ze swojego ogrodu. To bardzo miłe z jej strony.

Dzisiaj cały dzień u nas pada, więc siedzimy w domku. Z Abi nudzić się nie można, cały czas trzeba patrzeć gdzie jest i co robi, bo ostatnio przychodzą jej do głowy różne, mniej lub bardziej mądre pomysły:)
Jeśli ktoś chce zobaczyć nasze zdjęcia lub filmiki z różnych uroczystości to zapraszam na stronkę mojego męża:
http://www.jzablocki.multimo.pl
Ściskam was mocno!!!

wtorek, 9 września 2008

3 lata minęły

Jutro wielki dzień:)Nasza trzecia rocznica ślubu. Czas tak szybko biegnie...
Już od tygodnia zastanawiam się co upichcić na ten szczególny dzień, doszłam jednak do wniosku, że zrobię ciasto. To będzie mój debiut, tu za wielką wodą:) Dla zainteresowanych właśnie w tej chwili doglądam murzynka w piekarniku:) Zdecydowałam się na polski przepis, bo, jak wiadomo polskie ciasta są najlepsze:)Receptura mojej mamusi natomiast jest świetna. Z tym ciastem zawsze będzie mi się kojarzyć dzieciństwo.
Na obiad zrobię pizzę, bo obydwoje mamy na nią wielką ochotę:)
Abi teraz sobie smacznie śpi, więc biegnę do kuchni kontynuować wypieki:)
Jak tak dalej pójdzie to będę niebawem świetną kucharką:)a wiadomo, jak trafić do serca mężczyzny...bardzo prosto...przez żołądek:))))

niedziela, 7 września 2008

Takie tam turi ruri :)

Za nami kolejny, czwarty już weekend w Stanach. Czas biegnie bardzo szybko...
Ostatnio nie wydarza się nic szczególnego w naszym życiu. Wczoraj byliśmy na zakupach z rodziną, która bardzo nam pomogła w przeprowadzce tutaj.
Dziś natomiast poszliśmy do kościoła, a potem na krótki spacer, zjedliśmy obiad i spędziliśmy ze sobą trochę czasu.
W ostatnich dniach dużo rozmawiałam przez Skypa z moją rodziną i przyjaciółką Madzią.
Tak bardzo za Wami tęsknię, zdałam sobie sprawę, że nie jest mi tak łatwo, jak wcześniej myślałam:( Przez to jednak na nowo uczę się samotności, ciszy. Moje życie nagle zwolniło tempo i za to jestem wdzięczna Bogu, bo wiekszość ludzi na ziemi jest coraz bardziej zabieganych, ciągle się gdzieś śpieszą.
Ja czuję się, jak gdybym była odzielona od tego wszystkiego.
W czwartek idę z Abi na lunch z pewną kobietą i jej córką. Cieszę się, bo lubię poznawać nowych ludzi, a język stanowi coraz mniejszą barierę w egzystowaniu tutaj:)

czwartek, 4 września 2008

Łza, spływająca po policzku,
Ręka wzniesiona w stronę nieba,
Zamknięte oczy, by móc zobaczyć to co ukryte,
Okrzyk radości,
Taniec,
Zgięte kolana,
Spuszczona głowa,
Cicha modlitwa,
Pragnienie,
Pokój,
Radość
Uwielbienie...każdego dnia.

Potęga miłości


Życie przemija, biegnie tak szybko, że brak nam tchu...
Ten cichy głos w nas wciąż powtarza zatrzymaj się, spójrz na to co Cię otacza, nie patrz na to co robią inni, oni nie słyszą mojego głosu...nie chcą. To twój czas. Czas bycia blisko mnie, w moich ramionach. Kochaj mnie, kochaj tak, jak nigdy wcześniej, potrzebuję Cię. Zaufaj mi, a uczynię rzeczy o jakich Ci się nie śniło, o jakich nigdy nie marzyłaś.

Jak to możliwe, że za mnie umarłeś, że tak bardzo zależało ci na tym bym żyła, bym była prawdziwie kochana...
Kocham Cie bardziej niż całe moje życie!
Kocham Cie bardziej niz całe moje życie...
Jezu, bo nikt, nikt, nikt nie zrobił dla mnie tyle co TY, i nikt nigdy nie zrobi.
Dlaczego tak trudno zatem uwierzyć Mu, dlaczego nadal tak wiele ludzi jest głodnych miłości? Dlaczego?
A jednak wystarczy powiedzieć...Kocham Cię Jezu, dziękuję za krzyż, za cenę, którą zapłaciłeś, w zamian dając cudowną łaskę, dobroć i przebaczenie.
Przebaczyłeś mi, choć jestem taka zła. Nie odwróciłeś się, kiedy nikogo przy mnie nie było...
Tylko Ty Jezu znasz mnie całą, przyszedłeś bym miała życie w pełni.
Tak bardzo Ci dziękuję, i wiem, że słowa, które teraz piszę nigdy nie oddadzą tego co mam w sobie.

Chcę poznać twoje piękne serce dla biednego człowieka, który siedzi na rogu ulic i wyczekuje cudu, dziecka, które płacze bo nie ma nikogo, kto mógłby je przytulić, dla żony, która straciła męża, dla kobiety zniszczonej młodością, dla mężczyzny, który nie wierzy w swoje marzenia...
Oto jestem użyj mnie! Bo twoje serce jest w człowieku...we mnie Jezu...

O miłości twej ciągle spiewać,
O miłości twej ciągle spiewać...chcę...zawsze
Mój drogi Jezu!!!

środa, 3 września 2008

Kochani, dziękuję wszystkim, którzy ostatnio do mnie pisali w sprawie bloga. Miło jest wiedzieć, że ktoś to czyta, i komuś się to podoba:)
Do rzeczy jednak...Wczoraj wieczorem, przyjechał do nas pewien brat z kościoła, do którego uczęszczamy i przywiózł nam praktycznie nową mikrofalówkę. Byliśmy w takim szoku, iż trudno nam było cokolwiek powiedzieć, jedynie dziękuję i jeszcze raz dziękuję:)
Piszę o tym ponieważ w US-ach trudno jest żyć bez tego typu sprzętu. Każdy produkt spożywczy dostosowany jest do przyrządzania go właśnie w kuchence mikrofalowej. Wiadomo, Amerykanie nie mają czasu, i obiad musi być zrobiony w 2 minuty.:)
Ja za to czasu mam pod dostakiem i rozkoszuję się tym, że wreszcie nic mnie nie goni, mam czas na bycie mamą, żoną, kucharką:)itp. Niektóre kobiety powiedzą pewnie, o nie!!! To straszne. Ja jednak cieszę się tym co Bóg daje mi w danej chwili, bo przecież na wszystko jest odpowiedni czas. Wiem, że przyjdzie taki moment, że znowu będę miała masę spraw na głowie, jednak teraz się nad tym zbytnio nie zastanawiam. Dzisiejszy dzień ma wiele trosk...
Dziś byłam w jednym centrum handlowym z Abi. Ameryka przygotowuje się już na Halloween. Szok, bo to przecież jeszcze dwa miesiące.

Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasądzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.

Ks. Koheleta 3:1-9

wtorek, 2 września 2008

Ameryka to dla byka...

Wczoraj w Ameryce, każdy mieszkaniec tego kraju mógł odpoczywać na różne sposoby z okazji tzw. Labor day.
Wielu ludzi wyjechało z miasta, ponieważ wiekszość zaludnionych miejsc w West Lafayette była pusta.
Jak już wspomniałam we wcześnijszym poście, byliśmy na kolacji z pastorem tutejszego kościoła. Zabrał nas do typowej amerykańskiej knajpy. Dookoła pod sufitem w różnych miejcach restauracji znajdowały się ogromne telewizory transmitujące mecz futbolowy. Amerykanie mają świra na punkcie tego sportu, dużo ludzi zamiast rozmawiać ze sobą gapiło się w telewizor. My z Kubą niestety nie rozumiemy reguł tej gry, więc skupiliśmy się na rozmowie:) Czas przyjemnie nam płynął, zamówiliśmy tradycyjne amerykańskie jedzenie. Ja wziełam kurczaka zapiekanego w grubej panierce (był bardzo dobry), do tego marchewki i seler naciowy w sosie z pleśniowego sera (pyszne), a Kuba natomiast zamówił coś na styl hamburgera, ale wiecej warzyw i do tego pikantny sos. Bardzo mu smakowało. Po wszystkim poszliśmy na stare miasto, gdzie odbywał się koncert muzyki klasycznej. Ludzie przynosili sobie swoje składane krzesła z domu i słuchali. Pogoda dopisała:). Po spacerze pastor zabrał nas jeszcze na orginalne amerykańskie lody ( co do nich to Amerykanie znają się na rzeczy:)
Najedliśmy się bardzo i tak zakończył się nasz bardzo miły wieczór.
Dowiedzieliśmy się również trochę o słynnym Hollywood, iż nie jest do końca tak pięknie, jak przedstawiają to media. Robbie ( bo takie jest imię tego pastora) opowiedział nam, jak pracował tam kilka lat z dziećmi ulicy. Jest ich tam kilka tysięcy. Miasto przesiąknięte jest pornografią, wspólnotami homoseksulanymi, jest brudno, nieprzyjemnie i niebezpiecznie. Dopiero kiedy skierujesz się kilkaset mil dalej do Beverly Hills, zobaczysz inny świat, domy ze szkła, gwiazdy filmowe różnego kalibru:)
Ameryka codziennie mnie zaskakuje, ludzie są mili, uśmiechnięci, ale jednak bardzo zamknięci. Wokoło panuje wielki konsumpcjonizm. Wydaje im się, ze wszystko można kupić. Wszyscy jednak wiemy, że nie można, i wtedy zaczynają się przysłowiowe schody.
Zobaczymy co Bóg ma dla nas i czemu nas tu skierował. Chcę wypełnić Jego wolę w 100%.