Choroba dopadła i nas...
Na grypę to już chyba każdy mój znajomy chorował w tą zimę, a Ci którzy nie chorowali, niech się cieszą i dziękują Bogu:)
Stan mojego samopoczucia był tak dziwny, iż mogę napisać, że wcale się nie czułam...
Cała moja siła uleciała gdzieś w niebo, i na dodatek moje kochane dziecko z gilami do pasa oraz gorączką było tak marudne, że w jednej chwili poczułam się tak bezradna, jak nigdy.
Dzięki Bogu mija dziś trzeci dzień i obydwie z Abi czujemy się coraz lepiej...bez antybiotyku...
Hip hip hurra!!!
To naprawdę Boża ingerencja, bo w trzy dni wyleczyć się z grypy...Rzadko komu sie to udaje!
Myślę, że to efekt wszystkich modlitw, zanoszonych przez naszych kochanych rodziców i bliskie nam osoby! Dziekuję z całego serca!
Teraz siedzimy sobie w domu, choć powiem szczerze, że mam czasami ochotę wyjść na zewnątrz.
W West Lafayette ciągle świeci słońce, leży czysty biały śnieg i na dodatek tylko kilka stopni poniżej zera.
Abi przed tym, jak dopadła ją grypa, ulepiła pierwsze w swoim życiu dwa bałwany:)
Jednego z nich niefortunnie rozjechał samochód, na co moja córka odrzekła jedynie: Ooou:)
Nadmienię, że bałwana lepiłyśmy na parkingu obok naszego mieszkania.
Kuba ciągle na uczelni... ciężka praca, cieżka praca i tak w kółko...
Ja go naprawdę podziwiam:)
Wczoraj usłyszałam bardzo mądre słowa od taty Andrzeja, że jeśli chemy coś wielkiego osiągnąć, musimy nauczyć się o to walczyć. Jedynie małe, niezbyt kosztowne rzeczy przychodzą prosto, bez wysiłku. To niby takie proste, może...ale jedynie w słowach...W czynach jest zupełnie odwrotnie...
Dzieki Tato za bardzo życiowe rady!!!
Czas zawalczyć o swoje życie, tak na serio!!!
3 komentarze:
Kocham Was!!!
Aguś dobrze, że już się masz lepiej! Trzymaj się tam cieplutko kochana:**********
Na grypę antybiotyki? W życiu! Dobrze, że już u was lepiej. U nas od początku roku infekcje wędrujące.
Prześlij komentarz