Niedzielny wieczór 29 marca był dla mnie wielką niespodzianką. Miesiąc temu kiedy dowiedziałam się, że w tutajszym teatrze wystąpi z koncertem Michael W. Smith i Steven Chapman, w moim sercu zrodziło się ogromne pragnienie bycia tam:) Gdy zobaczyłam cenę biletu, moje emocje opadły i najzwyczajniej w świecie zrezygnowałam. Mam jednak niezwykłego Ojca, który zna mnie lepiej niż każdy inny człowiek na ziemi. Widział i poczuł moje marzenia... Tydzień temu odwiedził nas na kolacji nasz pastor, w pewnym momencie, zapytał się czy może nie chcę pójść na koncert Michaela i Steve'a:D Można się domyślać jaka była moja reakcja, łzy napłynęły mi do oczu, i w sercu od razu poczułam ogromną wdzięczność, bo wiedziałam, że to przepiękny prezent z góry:) Moja odpowiedź brzmiała TAK (...zabrzmiało jakby mi się ktoś oświadczył :)
Wczoraj wybrałam się tam z Robbie'm i jeszcze jedną, miłą rodziną amerykańską. Pierwsze półtorej godziny śpiewał Steve Chapman. Jego piosenki przeplatały się ze świadectwami z jego życia. 10 miesięcy temu wraz z żona stracili swoją malutką córeczkę w wypadku samochodowym. Gdy mówił to co przeżywał przez ten cały okres i, jak teraz śpiewa ponownie dla Boga, ludzie płakali i wiedziałam, że przez jego świadectwo, Duch Świety bardzo działał. Po 15 minutowej przerwie zaśpiewał Michael W. Smith. Wow!!! Ten człowiek o niebo lepiej brzmi na żywo, niż na płytach! Niesamowity mężczyna z siłą i przekonaniem oddawał chwałę Bogu na scenie, za każdym razem mówił, że nie jest gwiazdą, jest osobą którą Bóg powołał do służby uwielbienia. Jak sam stwierdził: Komu więcej powierzono, od tego się będzie więcej wymagać:)
Zdjęć niestety nie mam, bo nie pozwolono wnosić aparatu:( Wczoraj po raz kolejny odczułam, że Bóg chce spełniać nasze marzenia, każde nasze westchnienie ma dla Niego znaczenie. Kocham Go i nigdy nie zamieniłabym życia jakie mam w NIM dla tego co jest na świecie!!!
Bardzo się lubią, jak widać na załączonym obrazku:) Abigail i Corbin Córcia z tatusiem Miś polarny w tle:) Zabawy w wodzie Z Panem maszynistą:) W pociągu... DinoLand Abi jako archeolog:) W tle przerażające dinozaury:)
Rodzinka w pełnym składzie:) Ekscytujący to był dzień... Corbin Abi w trakcie jedzenia śniadania:) Tata Corbina:) Przepiękny dzień z cudownymi ludźmi u boku:)
czwartek, 12 marca 2009
*** Ze światłości w światłość przemienianacodziennie...
Wypatruję... Za szybą domu, otwartego nieba...
Kiedy przyjdziesz? Czy głośno zapukasz? Chcę Cię usłyszeć, poczuć, zobaczyć!
Prezentem w tych czasach jest dla mnie POKÓJ serca, myśli, rozumu...
Jezus imię światu nieznane Dla nasuciszonychw czekaniu... niezmienne, jedyne ROZWIĄZANIE...
wtorek, 10 marca 2009
Zbliżcie się do Boga, a On przybliży sie do was! List Jakuba 4,8
Te słowa bardzo mnie dziś dotknęły. Może jest to skutek ostatnich dni, kiedy w świecie chrześcijan zdano sobie sprawę, że czas jest krótki... Ja przez ostatni miesiąc również byłam dotykana słowem Bożym w tym temacie. Czasami modliłam się by nie skończyć, jak ,,głupie panny", bez oliwy w swojej lampie, kiedy przyjdzie sam Jezus. Kiedy przeczytałam ostatnie artykuły napisane przez znanych mówców chrześcijańskich, wysłuchałam kilka bardzo dobrych kazań, o tym, jak Bóg oczyszcza dziś swoje dzieci, to tak naprawdę po jakimś czasie odczułam ogromną ulgę i pokój. Dla niektórych to co piszę wydaje sie istną abstrakcją, ale chcę Wam powiedzieć, że to co tu zamieszczam, jest zawsze prawdą i w pewnym stopniu zapisem tego co jest we mnie. Mam pragnienie dzielenia się tym z Wami:)
Uczę się ostatnio wiary. Napiszę jedno małe świadectwo, które pokaże niektórym z was, jak Bogu zależy, kiedy szczerze Mu ufamy.
Był bardzo deszczowy, szary dzień. Nie zanosiło się na to, że przestanie padać do wieczora. Siadziałam w domu z Abi, Kuba przez cały dzień był na uczelni. Otworzyłam lodówkę i zdałam sobie sprawę, że nie będzie dziś obiadu. Tego dnia miałam iść do sklepu, jednak ze względu na ulewę nie ruszałam się z domu:) W swoim sercu tylko westchnęłam...Boże Ty widzisz... Po chwili przybiegła do mnie moja córcia i przytuliła mnie, co było zapewnieniem jej miłości w tej kłopotliwej chwili:) Potem w natłoku matczynych zajęć, zapomniałam o pustej lodówce, i zaczęłam się bawić z moim dzieckiem. Nagle Abi zrywa się, i biegnie w stronę okna. Wdrapuje się na krzesło i pokazuje palcem na zatłoczoną ulicę, krzycząc ciągle Bev, Bev, Bev... Co oznacza imię pewnej kobiety z naszego kościoła, która jest bardzo bliska naszemu sercu. Pomyślałam sobie, że moje dziecko na pewno się myli, Bev nigdy nie przyjeżdza bez zapowiedzi, z resztą za naszym oknem jeździ mnóstwo podobnych do siebie samochodów... Dzieci mają tą wrażliwość duchową, której mi czasami brakuje:) Po 2 minutach słyszę pukanie do drzwi, i powiem szczerze, że z wrażenia nie czułam nóg. To była właśnie Bev. Powiedziała mi, że rano została poruszona przez Ducha Świetego by zrobić mi zakupy. Przyniosła dokładnie to co potrzebowałam na obiad, a Abi dostała w prezencie książeczkę z naklejkami:) Czyż Bóg nie troszczy się o to co będziemy jedli, co będziemi pili, i w co będziemy się przyodziewać, nawet gdy za oknem ulewa??? Jemu najbardziej zależy!!! Dlatego chcę Mu dziś oddać chwałę! To przecież nasz kochany Tatuś:)) Amen!
Tyle się ostatnio dzieje dookoła mnie, tutaj, jak i tam za wielką wodą w Polsce. Jestem bardzo podekscytowana każdą informacją, która dociera do mnie z prędkością światła:)
Wpierw zacznę może od tego, co dzieje sie w naszym ,,Zabłockowym" życiu.
Tydzień temu byłam na bardzo miłym, babskim spotkaniu. Rozmawiałyśmy przez cztery godziny, no i oczywiście jadłyśmy:) Wiem, że, jak przystało na babski meeting, cztery godziny to bardzo mało, jak na pogadanki:) Bywałam na takich, gdzie usta nie zamykały nam się przez całą noc:) Spotkanie w gronie Amerykanek udało się jednak. Było kulturalnie, miło i smakowicie;)
W ubiegłym tygodniu mieliśmy kilku gości. Teraz to dopiero zażywam prawdziwego życia...gdzie?...w kuchni:) Gotuję, gotuję i gotuję. Powiem szczerze, że bardzo to polubiłam. Ludzie, którzy do nas zachodzą, chyba też, bo ostatnio coraz częściej widuję ich w naszym mieszkaniu:)
Dzisiaj mieliśmy huczną imprezę w naszym kościele. Nasz młody wiekiem pastor kończył 30 lat, a zbór obchodził druga rocznicę powstania. Po nabożeństwie, każdy mógł sie najeść do syta. Serwowano potrawy meksykańskie. Nawet Abi zjadła sporo mięsa z jakimiś tam przyprawami.
W Ameryce panuje taki zwyczaj, że na okrągłe urodziny każdy z zaproszonych gości może przygotować śmieszną historię o jubilacie. My z Kubą zastanawialiśmy się co powiedzieć, ale doszliśmy do wniosku, że chyba aż tak dobrze to ludzi jeszcze nie znamy:)
Potem wszystkie dzieci, uderzały specjalym kijkiem w wielką papryczkę chili zawieszoną na suficie i wypełnioną kilkoma kilogramami cukierków, lizaków, i gum do żucia. Abi starała się na rękach Kuby uderzać ze wszystkich swoich sił, jednak po wielu staraniach, jej starsza imienniczka rozerwała paprykę i wszystkie dzieci rzuciły się na podłogę po swoją zdobycz, Abi rzecz jasna też, choć bałam się przez moment, że ją stratują:) Wielkim zaskoczeniem było dla mnie, że kilka dzieci podeszło do niej i dało jej swoje cukierki, wzruszyłam się jednym słowem;)
A teraz coś o mnie... Czuję się tak jakoś inaczej niż zwykle, postanowiłam, że każdego wieczoru, jak to tylko możliwe będę słuchać kazań polskich kaznodziejów. I słucham ich sobie już tak z dwa tygodnie, a nawet więcej. Jednym się mogę podzielić, moje pojmowanie pewnych spraw zmieniło się o 180 stopni. Myślę pozytywnie, jestem uśmiechnięta, szczęśliwa, wypełniona nadzieją, choć dookoła sprawy bardzo różnie się mają. I o to chyba chodzi, że pomimo problemów zachowujesz radość, bo masz przy sobie TEGO, który panuje nad każdą przeciwnością. Jezus zabiera wszelki niepokój z mojego serca, strach i przygnębienie, i w ten sposób mogę uczyć się wiary.
U nas w West Lafayette coraz częściej świeci słońce i śpiewają ptaki, więc WIOSNA za pasem. Ta myśl też sprawia, że chce się żyć! I to tyle na dzisiaj...