W ostatnich dwóch tygodniach tyle myśli przeszło przez moją głowę, tyle dziwnych pytań, na które nie znajdę tu na ziemi odpowiedzi, dopiero tam, kiedy wreszcie będę w swoim prawdziwym domu:)
Wieści z Polski napłyneły, jak burza. Najpierw cała tragedia z Prezydentem, potem niesprzyjający pył nad Europą...
I przyszła mi myśl, że ludzie myślą, że posiedli wszystko, że technika poszła tak mocno do przodu, że ze wszystkiego jest wyjście... a jednak nie... Okazało się, że jeden wybuch wulkanu sparaliżował cały świat, bilion dolarów strat, ludzie chcący wrócić do swoich domów... Niepewność sytuacji, ile to jeszcze potrwa...
Sama przez moment tak myślałam, ale potem do mojej głowy zaczęły napływać myśli, o tym, że należę do Boga, który rozdzielił morze, który wyratował Daniela z ognia i paszczy lwa, który stworzył niebo, ziemię i wody... I tego się chwytam w moim życiu, jeśli On czynił to kiedyś, to uczyni to dzisiaj.
Kiedy jesteśmy blisko Niego otrzymujemy ten niezwykły pokój, którego świat dać nam nie może, a ON daje w nadmiarze, i wtedy już jest dobrze:)
To ogromna lekcja dla nas wszystkich, lekcja zaufania na 100%, z oczami skierowanymi tylko w stronę nieba!!!
A w Anglii zakwitło wszystko tak pięknie, bo jest tam Ktoś szczególny, ktoś kto potrafi być dzielny i każdego dnia pokonuje Goliata:)
Teraz już mam kogoś, kto rozumie mnie tak dobrze!
Dziękuję M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz