niedziela, 24 stycznia 2010

...

Kilka refleksji na dzisiaj...

Ostatnio nauczyłam się, że moje emocje często zapędzały mnie w kozi róg, albo gdzieś indziej,
nie myślę tu o negatywnych emocjach, bardziej o pozytywnych...
Tak dokładnie pozytywnych, na których bazowałam jakiś czas w różnych dziedzinach mojego życia.
Nie twierdzę, że dobre emocje są złe:), nie nie...
Tylko kiedy zaczynam uczuciowo postrzegać rzeczywistość, czuję jak moje stopy zapadają się w piasek, a jak wiadomo piach to symbol nietrwałości.

Od wielu tygodni modlę się z jedną kobietą i obydwie nie wyczułyśmy nic co mogło by wskazywać na to, że Bóg słyszy i wypełni, tzw. podchodzimy do rzeczy bezemocjonalnie:) Choć, jak wiadomo, Bóg słyszy nawet westchnienia serca, i słyszy słowa niewypowiedziane.
Wracając do modlitw, Bóg w tamtym tygodniu odpowiedział po dosłownie dwóch dniach od czasu kiedy zaniosłyśmy jedno westchnienie wspólnie... i przyznam się szczerze, bez wielkiej wiary, że się stanie...
No i stało się, Bóg po raz kolejny pokazał mi, że czasami wystarczy tak niewiele by On mógł zadziałać na szeroką skalę.

Zaskakujące jest to moje życie w wielu sferach...
Nic ekstremalnego się nie dzieje dookoła, ale za to gdzieś we mnie następuje przełom... i kto by pomyślał, że Bóg czasami musi wysłać takie knąbrne dziecko, jak ja na inny kontynent, by jeszcze więcej zrozumieć, i zatęsknić na nowo.

Cieszę się z tak wielu rzeczy które On mi daje, za wspaniałą rodzinę, za chleb, za czystą wodę, za ubranie, za to, że nie muszę dużo myśleć, komplikować sytuacji, żyć prosto, wypełniać Jego wolę i cieszyć każdym dniem.

Na ścieżce sprawiedliwości jest życie, droga odstępstwa prowadzi do śmierci.
Ks. Przysłów 12, 28

Brak komentarzy: