środa, 29 kwietnia 2009

Bo lubię pisanie:)

Tak sobie ostatnio rozmyślam, co stało się z moim talentem pisarskim;)
Dobieranie słów stało się cieżką pracą.
Ktoś kiedyś powiedział mi, że powinnam to zakończyć, bo z tegoż zajęcia nie będę mogła wyżwić swojej rodziny:)
Dla owego osobnika w sumie powstał ten blog, żeby udowodnić jemu, a może też sobie, że życie często pisze niezwykłe historie o nas samych. Warto je umieszczać w słowach... zdaniach... na blogach...i jest to o wiele bardziej wartościowe... niż...

Wyżywieniem rodziny zajmuje się mój mąż, tak dla informacji, jak na razie przynajmniej, i nic się przez kolejne lata nie zmieni...
Ostatnimi czasy wiele się w około mnie działo, no i dziać będzie, aż do mojego wyjazdu do Polski.
Tak wiele ludzi potrzebuje pomocy. A ja myślałam , że tylko w Polsce taka bieda...
i się myliłam...
W zeszłą sobotę wybraliśmy się z całą rodziną jako wolontariusze na festyn dla najbiedniejszych rodzin w Lafayette. Byliśmy zamknięci przez kilka godzin w sali gimnastycznej bez okien, i klimatyzacji, na zewnątrz tempertaura wynosiła 30 stopni. Każdy z nas miał swoje stanowisko, które obsługiwał.
Ja przez trzy godziny z Kubą na zmianę schylałam się po woreczki wypełnione fasolą i grochem, aby dzieci mogły wrzucać je do koszyków. Za to, że wrzucały dostawały naprawdę ładne nagrody... nowe gry planszowe, zabawki, książki, wielkie maskotki.

Dobrze było widzieć uśmiech i radość na ich twarzach. Po wszystkim z naszym dzielnym, młodym pastorem sprzątaliśmy salę. Jeden student chciał przykleić Abi dziesięć balonów napełnionych helem do pleców, i wiadomo, że ludzie którzy nie mają swoich pociech, nie mają również wyczucia, wracając, popchnął ją, a nasza Abi niefortunnie poleciała na coś tam, i rozbiła nos, krew pociekła, ludzie w szoku, owy student stał, i zakrywał rękami twarz, przepraszając tysiąc razy.
A ja bardziej zestresowałam się tą całą atmosferą, niż samą Abi, bo ta przestała płakać po minucie, i z zainteresowaniem patrzyła na czerwony kolor cieczy, który wypływał z jej nosa... Mniejsza o to, wszystko po chwili wróciło do normy i powróciliśmy do sprzątania. Już widzę babcie Abi, które to czytają:) na pewno nie będą zadowolone...

W poniedziałek natomiast ludzie z naszej grupy domowej zrobili mi wielką niespodziankę, zorganizowali dla mnie urodzinowe przyjęcie. Jej, miłe to było bardzo!
A rano mój mąż zrobił mi śniadanie:D, i jestem z niego dumna, że obudził się ze śpiewem ptaków:)
Oj tak mi się zdaje, że pisać to jednak lubię, no może nie jest to styl naukowy, w sumie na pewno nie jest, ale przecież coś by było ze mną nie tak, jakbym na moim blogu używała słów, których znaczenia sama do końca nie rozumiem...Jestem anty bohaterem tej historii:)
A tak poważnie to kto to jest anty bohater, wykładów na ten temat miałam co niemiara na studiach, ale nigdy nic z tego nie wyniosłam, nic co pomogłoby mi w życiu rzecz jasna.
Wielki ukłon w stronę kogoś kto myślał, że podciął mi skrzydła i zabrał zapał, ... nie wręcz odwrotnie zmusił mnie do myślenia, i przekonał, że jestem niezniszczalna z NIM u boku.
Dziekuję za uwagę:)
Do następnego napisania:)))

Brak komentarzy: