Nareszcie upragnione słońce, spacery, oglądanie pięknych żonkili, tulipanów w przydomowych ogródkach, i ta soczyście zielona trawa:)
Bóg stworzył wszystko tak niezwykle w odpowiednim czasie.
Niesamowite myśli kłebią się po głowie, kiedy słychać śpiew ptaków.
Razem z Abi chodzimy biegać...po chodnikach... w jedno z moich ulubionych miejsc. Większość z was gdyby miała okazję zobaczyć o jakim miejscu mówię stwierdziłaby zapewne, że coś jest ze mną nie tak. Rzeczywiście jest tam kilkanaście domów, wąska droga dla samochodów, dwa chodniki, ale...
Kiedy wchodzisz na tą posesję, cisza sprawia, że odpoczywasz. Zdaje mi się, że to teren prywatny, ale osoby które mnie tam mijają, nie mają pretensji, że korzystam z chodnika, a Abi ciągle próbuje otwierać skrzynki pocztowe, i przenosić kamienie:)
Ludzie sami jej pokazują, jak to się robi...
I tak właśnie, kiedy mama używa zacnego słowa NIE, zawsze pojawi się ktoś kto powie TAK. Domyślać się można, że Abi najbardziej lubi tych, którzy jej na wszystko pozwalają. Miłe jest jednak w Amerykanach to, że zazwyczaj, kiedy idziesz ulicą, ktoś cię zatrzyma, powie miłe słowo...ach.
Kuba ciągle pracuje. Wczoraj jednak udało mi się go wyciągnąć na spacer do mojego miejsca ciszy.
Za oknami naszego mieszkania rozciąga się jedna z najbardziej uczęszczanych dróg naszego miasta. Samochody jeżdżą tu tak do 2 w nocy, a potem na 3 godziny jest spokój.
Jednak można się przyzwyczaić. Człowiek ma dar przystosowawczy:)
Dzisiaj mamy gościa na kolacji, więc idę coś przygotować.
No i tak to zmieściłam kilka informacji o wszystkim i o niczym:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz