Ostatnio zbyt wiele nie pisałam, ponieważ miałam sporo obowiązków. Tak właśnie sobie myślałam, że stagnacja nie potrwa zbyt długo:)
W poniedziałek cały dzień pomagałam jednej straszej amerykance w wycieraniu kurzu z ramek:) Jak tylko dowiedziałam się, że trzeba to zrobić od razu powiedziałam, że dla mnie to żaden problem...a jednak ta kobieta nie wspomniała mi ani trochę o tym ile tych ramek jest. Kiedy weszłam do przedpokoju, osłabłam, każda ściana od góry do dołu była wypełniona zdjęciami jej całej rodziny, było tego tak około 100 egzemplarzy. Każdy z nich trzeba było zdjąć i wytrzeć:)Do nikogo pretensji mieć nie mogę, sama się przecież zgłosiłam:) Kiedy skończyłam to wszystko byłam z siebie bardzo dumna:)
Dzisiaj upiekłam kolejne ciasto. Bardzo proste, ale dobre, a mianowicie biszkopt z jabłkami i budyniem. Najważniejsze, że Kubie smakuje, nie wspomnę o Abi, która ciągle chce kawałek:) W Ameryce apetyt jej bardzo dopisuje.
Mnie przez cały dzień bardzo bolała głowa i w sumie nie wiem dlaczego, może to od tego gorąca. U nas w West Lafayette lato w pełni. Ciągle świeci słońce i temperatura przekracza 30 stopni.
W sobotę Kuba zabiera nas na jakiś wielki piknik poza miastem. Każdego roku West Lafayette organizuje wielką fetę. Jutro idziemy kupić bilety:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz