sobota, 31 października 2009

Przeróżne tematy...różne przemyślenia...

Cały pażdziernik minął bardzo szybko. Zatrzymałam się wczoraj na chwilę i pomyślałam, że czas często przecieka mi przez palce.
Są dni kiedy jestem zajęta, są dni wolniejsze, które z moich obserwacji płyną tak samo szybko i myślę... Boże, jak wiele czasu dałeś mi do wykorzystania.

Pobyt Ani minął bezpowrotnie. Mała refleksja, która przychodzi mi teraz do głowy...nie miałam nawet czasu pomyśleć, że ona jest tutaj z nami O_O
Każdy dzień zaczynałyśmy od wspólnej filiżanki kawy z waniliową śmietanką, i świeżo upieczonych muffinek. W pewnym sensie to był czas wakacji:)

Abi nie chciała zwracać swojej uwagi na mamę, bo w pobliżu był ktoś kto uczył ją, jak używać różu do policzków i kremować ręce:)

Aniu dziękuję, że mogłam odpocząć od codziennych trosk życia matki...

Częściej niż kiedykolwiek miałam szansę odkryć prześliczne miejsca w naszej okolicy... Zastanawiam się, jak to się stało, że wcześniej ich nie zauważyłam:)

Kuba też wytrzymywał z nami dzielnie, szczególnie nasze babskie godzinne pogaduchy do drugiej nad ranem. Zabierał nas samochodem w miejsca bardzo dalekie. Zwiedziłam dwa duże miasta, w których byłam wcześniej tylko przelotem...

Ameryka jest krajem, który budzi we mnie skrajne emocje, czasami napotykam rzeczy które bardzo mnie inspirują, o których myślę godzinami, a czasami odkrywam, że to wszystko jest jakby nieosiąglane dla ludzi z innego kraju.

Amerykanie w swojej naturze, w pierwszych piętnastu minutach są najbardziej otwartymi ludźmi na całym globie, ale kiedy kończy się ten krótki okres zdajesz sobie sprawę, że głębiej nie jesteś w stanie ich odkryć. Zamykają się kiedy widzą, że chcesz rozmawiać więcej, zaczynasz zadawać pytania, próbujesz podzielić się tym co masz...
Przez ostatni miesiąc, kiedy pracowałam z moimi znajomymi przy pewnym projekcie w kościele, mogłam obserwować ich reakcje.
Dziękuję Bogu, że dał mi szansę przebywać w innej kulturze, uczyć się tego co dobre, a to co ewidentnie podejrzane odrzucać:)

Ania wyjechała i dziękuję jej za to, że była przez ten czas częścią naszej rodziny, widziała, jak funkcjonujemy z Kubą i Abi, wspierała nas kiedy było cieżko, i zawsze umiała się odnaleźć w każdej sytuacji, szczególnie z naszymi znajomymi z US:)
Dziękuje!

Dziś Ameryka zwariowała... Wszędzie dynie, upiory, trupie czaszki na ciastkach:)
Halloween... tak tak, my nie mamy w tym swojego udziału, co dla naszych znajomych jest wielkim ,,zdziwaczeniem".
Był moment, że stanowczo musiałam powiedzieć nie:)
Kiedy przeczytałam notkę w Wikipedii na temat tego dnia, jeszcze mocniej utwierdziłam się w swoim przekonaniu.
Dla niektórych wyda się to nienormalne, ale ja wiem do czego zmierzam, i wiem też co Bóg mówi w tej sprawie.
Zawsze chciałam iść przez życie radykalnie, mając oczywiście świadomość, że prawdziwa łaska i miłość i przebaczenie istnieją, z drugiej jednak strony mówić NIE na to złe i przewrotne.

Wczoraj czytając księgę Daniela, po raz kolejny zrozumiałam, że bycie stanowyczym dla Jezusa w dzisiejszych czasach jest bardzo cieżkie. Chrześcijanie chcą tak bardzo pomóc ludziom ze świata, że zacznają robić to samo co oni, w rezultacie nie różnią się od nich niczym... co dla mnie jest najsmutniejszą rzeczą.
Ostatnio temat ODWAGI przewija się w moich myślach i modlę się by Bóg nadal dawał mi siłę by stąpać po wąskiej ścieżce.
Tak dobrze jest wiedzieć, że Ty istniejesz JEZU!

2 komentarze:

Boo pisze...

Kochana, dobrze czytać znów Twojego bloga! Wspaniale ,że miałaś tak fajnego gościa i cudowny czas!
Buziolki!

kasiam133 pisze...

Agusiu kochana :) Ostatnio mam wiele bardzo podobnych przemyśleń. Jak trafnie to ujęłaś - że tak bardzo chcemy pomagać, że przestajemy się odróżniać. Dziękuję Ci za to cenne słowo. Księga Daniela też ostatnio wywarła na mnie spore wrażenie. No cóż, muszę dalej modlić się, i myśleć - odważnie myśleć. Buziaki