sobota, 27 marca 2010

A gu gu, a gu gu ...

Pamietnik Taty - 27 lipca 2007

Daddy's Diary - July 27th, 2007

wtorek, 9 marca 2010

Mufinkowo:)


A to jest coś co się nazywa muffinki
Upiekłam sobie dzisiaj... chciało mi się tak bardzo czegoś słodkiego, no ale, jak to zwykle u mnie bywa, kiedy już sobie pokręcę tym mikserem, nawdycham się zapachów, to potem, kiedy efekt jest "jak na załączonym obrazku" przychodzi moment, że już nie mam na to ochoty:(
Chciałam też żeby mój deser był choć trochę zdrowy (to taka wymówka, by zjeść cosik słodkiego, nie mając przy tym wyrzutów sumienia:), więc dodałam mąki pełnoziarnistej...
To był błąd, bo teraz babeczki tak dziwnie smakują..., jak... chleb?
Sama nie wiem, czuję, że trochę produktów zmarnowałam, ale zasada jest jedna, od razu Krakowa nie zbudowano, i z tego wniosek, że już wiecej nie sięgnę po ten przepis.
Dzieki Bogu, że mój mąż jest zadowolony, i Abi chyba też, bo zdjadła całe dwie...

W ostatnich kilku dniach jest mi bardzo cieżko się zebrać, i myśleć tak bardziej konkretnie, wszystko mi przepływa przez palce, modlę się, czytam Biblię, i jakoś tak nic za bardzo nie dociera do moich komórek. Nie chcę znowu zwalać wszystkiego na przesilenie wiosenne...

Abi leżac dziŚ w swoim łóżeczku mówi do mnie:
- Mamusiu umarłam!
Ja na to:
- Że co?
- Umarłam nie słyszysz, jak mówię do ciebie?
- Kochanie przecież ty żyjesz i oddychasz, o czym ty mówisz...
- Mamusiu musisz po prostu przyjść i mnie uzdrowić!
- Ale ja nie uzdrawiam tylko Pan Jezus...

A moje dziecko na to:
- Oj mamuś połóż ręce i będzie po wszystkim, wstanę, i się z tobą pobawię:)

Z tej rozmowy wywnioskowałam, że ostatnio czytana przeze mnie historia o Łazarzu mocno zapisała sie w głowie Abi, i, że dla dzieci to żaden problem by ktoś powstał z martwych, zwyczajnie trzeba w to uwierzyć...
Nie przez przypadek Jezus powiedział:
Jak nie staniecie się, jak dzieci, nie ujrzycie królestwa Bożego!
Coś w tym ewidentnie musi być:)

piątek, 5 marca 2010



A u nas tak wiosennie...
Słońce świeci coraz mocniej, jest cieplej. Rozmarzona chodzę z Abi ulicami, i w głowie mam pola tulipanów w Holandii...
Ach tulipany, wspaniałe kwiaty plasują się na drugiej pozycji po słonecznikach...

Dziś po porannej kawie niesposkładana jestem strasznie. Nie lubię tych dni, kiedy nie do końca orientuję się dlaczego niewyraźnie się czuję.
Czyżby to kofeina?...

Pan mechanik zaraz przychodzi, bo kran nam się zepsuł, choć woda dzieki Bogu leci,
a ja siedząc sobie na sofie próbuję się wyciszyć.
Abi ucina sobie drzemkę i jest tak spokojnie, choć znając życie, za jakieś 1,5 godziny zacznę tęsknić za dziecięcym hałasem:)

No i weekend z mężem, ach te nasze soboty i niedziele wspólne, tak bardzo je lubię, a tak szybko mijają...

wtorek, 2 marca 2010

Wiosennie


Wiosna mnie dziś obudziła... nie żeby temperatura wzrosła, ale ptaki... tak one przebudziły mnie o poranku, i nie ma nic piękniejszego, jak te chwile, kiedy natura oznajmia nam o tym, ze już niebawem zdejmiemy z głów czapki, szaliki, zimowe płaszcze, i wszystko to pójdzie do szafy na cały, następny rok.

Tyle w mojej głowie nowych myśli, postanowień, które czekają wypełnienia. I ciągle marzę o tych niespełnionych obietnicach, które nadejdą w stosownym czasie.

W moim życiu wiele się zmienia. Abi rośnie, dojrzewa do bycia małą, dużą dziewczynką:), widzę, że z każdym dniem przybywa jej nowych słów. Nie zatrzymam czasu, a właśnie po moim dziecku widzę, że jest on nieznośnie szybki:)

W kościele nastał czas zadumy przed Wielkanocą. Och, jak bardzo bym chciała widzieć, że ludzie kiedy słyszą o krzyżu po raz setny są tak samo podekscytowani, jak za pierwszym razem, kiedy o nim słyszeli...
Chciałabym by nasze pasje zaszczepione przez samego Boga nadawały kierunek naszemu życiu, nawet kiedy jesteśmy w środku mrocznego lasu.
Tak wiele niewiadomych, ale za to ile nadziei, że jest ktoś... KTOŚ, kto jest zawsze.

Jezus... tyle ostatnio prostych prawd rozkwita w moim sercu,
zaczynasz je też przenosić do mojego umysłu, co z czasem staje sie takie inne, zaskakaujące, choć czasem też bardzo trudne.
Wiadomo, ze mój umysł i serce nadają na zupełnie innych falach i stąd ten problem:)

Dziś rozmyślałam za co tak naprawdę lubię mojego Boga.
Pierwsze dwa słowa, które wpłyneły, jak rwąca rzeka do mojego umysłu to łaska i pokój.
Ale tak naprawdę lubię Go za to, że zawsze i wszędzie ze mną jest, i, że jestem taka bezpieczna, bo mam go przy sobie...
... jak Go dostrzegam... w uśmiechu mego męża i córki, w ciepłych słowach z wielu stron świata, w słońcu które wychodzi zza chmur, w pąkach drzew, w wolnej chwili kiedy przychodzi mi pomysł by zrobić coś szczególnego dla kogoś... ach otwieraj mi oczy mój Boże na ten piękny świat, który przez brak czasu staje się niezauważalny...