piątek, 17 lutego 2012

odkrywanie życia na nowo

Odkrywanie na nowo czegoś co było mi znane od dawna z Bogiem, jest tak pasjonującym przeżyciem, gdyż nagle dowiaduję się, że to co już wiem było tylko początkiem, a teraz Bog stwarza coś na nowo, coś pieknego i świeżego, i prowadzi mnie głębiej w wyznaczonym kierunku.

Chciałabym napisać słów kilka o znanym nam temacie, o uwielbieniu naszego Boga.
Ostatnio wydaje mi się jak bardzo jesteśmy pozamykani w schematach, w pewnym planie, jak takie uwielbienie ma wygladać. Słowo to od razu kojarzy nam się ze śpiewaniem piosenek, w których naszym bohaterem jest Jezus, a potem staramy się wchodzić poprzez dzwięki muzyki i słowa pieśni głebiej i głebiej. Zazwyczaj na nabożeństwie jest jedna pieśń szybka, taka na rozruszanie, potem dziękczynna, że Jezus zaraz zawita w to miejsce, a na końcu coś wolnego, coś co sprawi, że będziemy mogli wyznać: Jezu juz tu jesteś!:)
Wiem o czym piszę, bo sama nie raz byłam w taki kołowrotku każdej niedzieli, a nawet w ciągu tygodnia.

Aż do pewnego momentu, kiedy odkryłam, że pieśni, ich pisanie, dźwięki instrumentów nasz głos są tylko wynikiem uwielbienia, bo to co jest nim naprawdę to codzienna niegasnąca relacja z Nim. Codzienna walka o to by być coraz bliżej Niego, nie zważając na myśli typu: Boże nie wiem czy tu jesteś..., nic do mnie nie mówisz..., a kończąc nasz codzienny czas z Panem słowami: ...to może ja już sobie pójdę bo nie wiem czy mnie słyszysz... itd. Wierzę, że kiedy wytrwamy w tych momentach, w momentach nachodzących nas wątpliwości, to ten czas spędzony z Nim nawet kiedy myślimy, że nic się nie wydarzyło, przyniesie nam owoc na przyszłość, wyda wspaniałą woń gdy będziemy wokoło innych. Wierzę, że kiedy każdego dnia będziemy szukać naszego Boga w Jego Słowie, kiedy będziemy się modlić, sprawiać, że ta relacja będzie najcenniejsza w naszym życiu, to pewnego dnia zrozumiemy, że uwielbienie Go to dostrzeganie go w najmniejszych rzeczach, to otwarte serce na to co on będzie chciał zrobić w naszym życiu, gotowość do poniesienia ceny za pójście za Nim i dziękowanie za Jego niekończącą się miłość.

Myślę, że Jesus nie raz podskakwiał ze mną, kiedy ja dla Niego tańczyłam, nie raz szepnął mi miłe słowo by tylko zobaczyć uśmiech na mojej twarzy. Wiem, ze taką mnie stworzył, sprawił, że moja radość może komuś pomóc, że mój uśmiech może umilić komuś dzień, ale w sumie ludzie którzy to odczuwają, chciałabym aby zawsze wiedzieli, że to nie ja, ale ten który mieszka we mnie tak bardzo ich kocha i tak bardzo chce by każdy mógł być szcześliwy i wolny.

Dziękuję mojemu Bogu, że codziennie daje mi szansę wiedząc, jak bardzo jestem niedoskonała. Wiem jednak, że tylko w Nim odnajduję swoją wartość i wiem, ze On stworzył mnie dla swojego konkretnego celu, który jest przede mną!

środa, 8 lutego 2012

Zdjęć kilka

Tak właśnie wyglądają moje dziewczyny, jak na razie żyją ze sobą w zgodzie i marzy mi się by tak zostało:), choć ostatnio nasz dobry przyjaciel dał im pobawić się swoim iPhonem, i skutki tego były straszne. Jedna i druga nie chciała ustąpić, nawet ta mniejsza okazała się bardziej sprytna niż ta starsza...aż mi się włos jeży na głowie, kiedy pomyślę, że roczne dziecko potrafi już odblokować telefon by sobie poprzyciskać klawisze...:)






W lutowy dzień pisząc słów kilka

Żyjemy w coraz to innym świecie, i z moich codziennych przemyśleń wnioskuję, że ta inność nabiera tempa każdego dnia:)
Staram się w tym wszystkim co mnie otacza stać w miejscu, jakie wyznacza mi Bóg, choć czasem jest mi po prostu ciężko przechodzić obojętnie obok rzeczy lub sytuacji, które budzą mój niepokój, a także zainteresowanie.
Tu gdzie obecnie żyję, mój każdy dzień jest z ludzkiego punktu widzenia jakiś taki zwyczajny. Czasami nawet mogłabym rzec, iż każdego dnia jest tak samo.
Choć zgłębiając temat w sumie nie jest, bo mając pod opieką dwójkę dziewcząt, które co 20 sekund zmieniają swoje pomysły, życie codzienne jest bardzo barwne, wesołe i pełne niespodzianek tych milszych i tych mniej miłych:) Uczę się codziennie, jak wiele zależy od punktu widzenia sytuacji.

Przez nasz dom co jakiś czas przewija się fala dziwnych wirusów, które przynajmniej jednego członka naszej rodziny muszą zaatakować:)
Wszyscy czekamy na ciepłą wiosnę, i już nie możemy się doczekać, kiedy przywitamy ją w naszej ukochanej Polsce.

A co do mojego kraju, to wiele się tam ostatnio dzieje, od Acta, po zgon 6-miesięcznego dziecka, aż na śmierci Wisławy Szymborskiej skończywszy.
Obserwując to wszystko jest mi czasem bardzo smutno, ile w naszym narodzie jest nienawiści, braku przebaczenia dla człowieka, goryczy i pesymizmu. Choć bardzo kocham Polskę, to wiem, ze teraz będąc w innym kraju te wszystkie negatywne cechy Polaków są dla mnie jeszcze bardziej dostrzegalne. Przykro mi to stwierdzić, ale nie chcę brać tego co złe od moich rodaków. Biblia mówi jasno, że mamy chodzić w światłości codziennie, bez wyjątku:)
Dla mnie światłość to radość, niesienie pomocy innym i nie oczekiwanie niczego w zamian, stawianie innych wyżej od siebie, niechęć do ciągłego narzekania, oraz oderwanie się od schematu ,,Co pomyślą sobie inni"...
Takie myślenie niesie wyzwolenie, wolność w mówieniu, w zachowaniu, a co za tym idzie stajemy się coraz bardziej wiarygodni dla innych, choć może czasem także i niewygodni:)

To tyle jeśli chodzi o moje teraźniejsze przemyślenia:)