niedziela, 7 września 2008

Takie tam turi ruri :)

Za nami kolejny, czwarty już weekend w Stanach. Czas biegnie bardzo szybko...
Ostatnio nie wydarza się nic szczególnego w naszym życiu. Wczoraj byliśmy na zakupach z rodziną, która bardzo nam pomogła w przeprowadzce tutaj.
Dziś natomiast poszliśmy do kościoła, a potem na krótki spacer, zjedliśmy obiad i spędziliśmy ze sobą trochę czasu.
W ostatnich dniach dużo rozmawiałam przez Skypa z moją rodziną i przyjaciółką Madzią.
Tak bardzo za Wami tęsknię, zdałam sobie sprawę, że nie jest mi tak łatwo, jak wcześniej myślałam:( Przez to jednak na nowo uczę się samotności, ciszy. Moje życie nagle zwolniło tempo i za to jestem wdzięczna Bogu, bo wiekszość ludzi na ziemi jest coraz bardziej zabieganych, ciągle się gdzieś śpieszą.
Ja czuję się, jak gdybym była odzielona od tego wszystkiego.
W czwartek idę z Abi na lunch z pewną kobietą i jej córką. Cieszę się, bo lubię poznawać nowych ludzi, a język stanowi coraz mniejszą barierę w egzystowaniu tutaj:)

Brak komentarzy: